Blogi Muzeum Literatury
Słowo kluczowe: kapitalizm
Data dodania: 29 czerwca 2011

Czy Duch Dziejów może – jeśli istnieje – objawiać się w smaku kiełbasy? W jej zapachu? W jej braku i w jej cenie? Czy to reguła: najpierw wołanie o chleb i kiełbasę, kamienie, pałki, strajki, a potem mozolne nadawanie sensu, by pozostało coś oprócz zapachu przypraw i gazów łzawiących?

W porównaniu z innymi polskimi miesiącami ten Czerwiec, 25 czerwca siedemdziesiątego szóstego roku, jest jakby mniejszy, kłopotliwy, wstydliwy. Przez tę kiełbasę, przez szynki wyrzucane z okien płonącego Komitetu, przez wybite szyby sklepów i rozkradzione bele materiałów? Pewnie tak, bo władza zrobiła wtedy wiele, by pokazać, że burzące spokój warchoły to złodzieje, margines, lumpenproletariat. A wśród protestujących byli rzeczywiście i lumpenproletariusze, i nędzarze z marginesu. Wymarzonych, oglądanych przez szybę rzeczy nie kradną przecież syci i bogaci, tylko biedni i zgłodniali. Opowieść o proteście przeciw upodleniu dopisali potem związani z KOR inteligenci. Co nie znaczy, że Czerwiec nie był protestem przeciw upodleniu. Nawet jeśli chodziło o cenę kiełbasy.

Kiełbasa, jej brak lub cena, są motywami równie ważnymi, co niechęć do tyranii czy bunt przeciw niesprawiedliwości społecznej. Idee pojawiają się później, albo obok, wraz z liderami i doradcami liderów. Tak wyglądały wszystkie polskie miesiące. To była ich siła – bo łaknący są odważniejsi i bardziej zdeterminowani. I to była ich słabość, bo łaknących łatwiej spacyfikować kiełbasą lub jej obietnicą. Spałowawszy wcześniej (dosłownie lub medialnie) tych najbardziej zapalczywych. Albo tych, którzy nawiną się pod rękę, dla przykładu.

Zdziwienie korowców, zawstydzenie, że w Polsce jest taka nędza, jaką wtedy zobaczyli w Radomiu. Nieufność wobec nich, niosących materialną pomoc i gotowe hasła – narracje. Jedno i drugie przyjmowane z niedowierzaniem. I tak już pozostało – nie tylko w tym mieście, ale w tym mieście najbardziej. Oporne zakładanie Solidarności, mizerni przywódcy, przetrącony pałką kręgosłup. Zażenowanie i wyrzuty sumienia, schludne i wyprasowane. Dręczące, skrywane pytanie: czy wstydzić się kiełbasy? Dziś, w demokracji, też mamy jej szczególny gatunek, wyborczy. Smakuje dość podobnie.

Literatura nie zauważyła właściwie Czerwca ‘76. Inne miesiące tak, choć rzadko wprost, rzadko opowiadając wydarzenia najważniejsze dla historii. Można odnieść wrażenie, że pisarze woleli działać niż pisać. Najwięcej literackich stron napisano o „stanie po zapaści”. Wtedy też działano tak jakby pisano opowieść, pisano tak jakby zdania rzeczywiście łamały zęby krat. Mrzonki o solidarności międzyklasowej i jedności do dziś przesłaniają fakt, że „robotnicy” nigdy nie zaufali „inteligentom”, zaś „inteligenci” miłością do „robotników” leczyli swoje kompleksy, przede wszystkim kompleks ludzi zbędnych, niepraktycznych. Zamiast pisać, spiskowali. Dlatego literatura nie dała świadectwa. Nawet nie zapisała doświadczenia. Mamy celebrę, nie mamy sensu.

Obchody rocznic, celebra, są łatwiejsze niż myślenie. Myślących często zbywa wzruszenie ramion, myślących krytycznie – głuchota. Głuchota na pytanie Andrzeja Kijowskiego, który w mniej więcej rok po Czerwcu, w „Rachunku naszych słabości”, pytał wątpiąco, czy gdy Polacy odzyskają wolność i wolny rynek, będą w stanie zrezygnować z byle jakiego, ale jednak spokoju, który dawał PRL. Głuchota na długo niewydawaną książkę Sergiusza Kowalskiego „Krytyka solidarnościowego rozumu”, który w dekadę po Kijowskim w imponującej analizie solidarnościowej semantyki odkrywał, że Polacy w roku 80. wcale nie chcieli kapitalizmu, lecz jedynie „socjalizmu z ludzką twarzą”. I wreszcie głuchota na niedawne prowokacje Stefana Chwina, który w „Dzienniku dla dorosłych” śmiał twierdzić, że wolności i demokracji nie wywalczyliśmy w kolejnych polskich Miesiącach, lecz została nam dana geopolitycznym zbiegiem pomyślności.

Radomski Czerwiec nie ma pomnika, ma kamień węgielny. Tu od dawna niczego nie dokończono, to miasto nie ma formy, daje się ugniatać i wałkować jak ciasto na kluchy. Kluchowatość to jego stan naturalny. Kluchowatość okraszona marzeniami o wielkości. Wtedy spacyfikowane, ze słabą Solidarnością i niechęcią do oporu, w demokrację i kapitalizm moje miasto weszło nieprzygotowane, rozmamłane, i tak zostało do dziś. Nie tylko tutaj, ale tu jakoś szczególnie.

Gdy oglądam kolejne smutne obchody prawie okrągłej rocznicy Czerwca, w głowie kołacze mi pytanie: a co, jeśli przerażające sugestie Kijowskiego, Kowalskiego, Chwina są prawdziwe. Co jeśli wolności nie zdobyliśmy, może nawet nie chcieliśmy jej zdobywać? I co, jeżeli w tych wszystkich polskich miesiącach chodziło może i o wiele spraw, ale najbardziej jednak o kiełbasę? Może dlatego tak obrzydliwie „pragmatyczny” i cwaniacki jest polski kapitalizm, także ten polityczny?

W Radomiu wciąż nie ma pomnika Czerwca, ale jest projekt: pomnik w kształcie bramy, bramy do wolności. „Powiew” (bo tak się nazywa ten projektowany monument) miał być ustawiony tam, gdzie kiedyś stał pomnik radzieckich wyzwolicieli. Gdyby go ustawić tam teraz, byłby bramą do galerii handlowej. Czy tym miał być Czerwiec? Czy taki jest jego sens ostateczny?

O autorze
Tomasz Tyczyński (ur. 1960), absolwent polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego; w latach 1989 – 1997 pracował w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. W latach 90. ubiegłego stulecia (jak to brzmi!) teksty o literaturze publikował w prasie literackiej i periodykach naukowych (Potop, Studia Norwidiana, Pamiętnik Literacki, Studia Polono-Slavica, Społeczeństwo Otwarte, Krytyka), a także w Gazecie Wyborczej oraz Programie I PR. Współautor monografii „Literatura rosyjska XX wieku” pod red. Andrzeja Drawicza; zajmował się też polskim romantyzmem i Norwidem, rosyjskimi teoriami i manifestami literackimi, strategiami literatury wobec „doświadczeń granicznych”; doktorat o twórczości Aleksandra Wata i Warłama Szałamowa pisał, ale nie napisał. W latach 1995 – 2007 pracował jako dziennikarz, m.in. kierował radomskimi redakcjami wszelkiego rodzaju: radiową, prasową i telewizyjną, uprawiał publicystykę kulturalną i społeczną. Od 2007 roku kierownik Muzeum Witolda Gombrowicza, oddziału Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza.
Muzeum Literatury
Ostatnie wpisy
Archiwa
Blogi Muzeum Literatury
Copyright © 2010-2020 Muzeum Literatury