Blogi Muzeum Literatury
Słowo kluczowe: nike
Data dodania: 2 października 2013

Test kompetencyjny w pierwszej klasie liceum. Pytanie, jak nazywa się nagroda, którą za swoją twórczość otrzymał Czesław Miłosz. Oskary – odpowiada jeden z testowanych. Inny, bardziej w nagrodach otrzaskany, wie, że chodzi o literackiego Nobla i że dostała go też Szymborska. Wiesława Szymborska.

Dzwonią, gdzieś blisko, pewnie w telewizji. Literatura, nawet ta wysokich lotów, jest dziś towarem na bazarze popkultury. Prawda tyleż banalna, co i niezależna od naszych pomruków niezadowolenia czy (post)inteligenckiego wydziwiania.

Zabawne tylko, że Miłosz rzeczywiście mocno związany był z Oskarem. Oskarem Miłoszem. Ale to oczywiście nie ma nic do rzeczy.

***

Więcej do rzeczy, czyli nagród literackich, mają zawody sportowe. Nike patronuje zarówno wojnom boiskowym, jak i literackim agonom. Tyle że w tym pierwszym przypadku jej imię wymawia się częściej z angielska.

Krytycy lubią łączyć uczestników literackich zawodów w drużyny i reprezentacje. Według przeróżnych kryteriów, ale wiek i przynależność pokoleniowa jest jednym z popularniejszych. Jarosław Klejnocki wyraził niedawno na swoim blogu radość, że w finale Nagrody Nike nie znaleźli się w tym roku literaccy mandaryni. Wyraził też przypuszczenie, że Nike dostanie ktoś z dwójki najbardziej medialnych autorów. Czy miał rację, przekonamy się za kilka dni, ale wyścig o literacką sławę dziś najczęściej wygrywają celebryci. To ja już chyba wolę mandarynów.

Celebryci wygrywają przynajmniej ten wyścig, który toczy się w mediach, bo już mniej głośną od Nike literacką Gdynię dostała w tym roku (za wybitne, moim zdaniem, „Ocalenie Atlantydy”) Zyta Oryszyn, która celebrytką nie jest. Prawdę powiedziawszy nie wiem, czy można ją nazwać literackim mandarynem (mandarynią?, mandarynką?)?

***

Bez wątpienia natomiast życie literackie stało się grą zespołową. Żeby zaistnieć na rynku literackim, trzeba poddać się rynkowym regułom i zebrać skuteczną drużynę (lub dostać się do niej), potrafiącą tak rozegrać akcję promocyjną, by zapewnić książce wysokie miejsce w rankingach. Zwycięstwo w rankingach jest niczym miejsce w ligowej tabeli, oznacza także sukces biznesowy. Choć podejrzewam, że autorka „Harrego Potera” zarobiła jednak nieco mniej niż Cristiano Ronaldo.

Idąc tropem literackich i sportowych podobieństw, można pozytywnie wykorzystać emocje, jakie budzi każda rywalizacja. Kibice polskich reprezentacji w grach zespołowych nie mają ostatnio czym się emocjonować: piłkarze nożni, siatkowi i koszykowi zbierają srogie baty. Żeby się więc kibicowski potencjał nie marnował, sportową publikę proponuję zainteresować zawodami literackimi.

W promocji czytelnictwa sięga się przecież do coraz bardziej niekonwencjonalnych metod. Rozrzuca książki w tramwajach, parkach, a nawet na plażach, wymyśla coraz oryginalniejsze sposoby szlachetnego przymuszania do czytania – w stylu „nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” (zamiast tradycyjnego: boli mnie głowa) – więc czemu książki nie miałyby zawędrować na stadiony. Wystarczy dobre hasło. Na przykład: czytaj książki na kopy; zapal lampkę zamiast racy; albo: nie bij, przetłumacz – to ostatnie dla miłośników literatury obcej.

***

Co do mnie, to powoli przestaję kibicować naszym drużynom narodowym – kto lubi oglądać agonie. Konkursowym zmaganiom literackim też nie kibicuję. Czytam. I jeśli nawet nie tylko to, co czytać warto, to wolę się mylić na własny, a nie jurorów, rachunek.

O autorze
Tomasz Tyczyński (ur. 1960), absolwent polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego; w latach 1989 – 1997 pracował w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. W latach 90. ubiegłego stulecia (jak to brzmi!) teksty o literaturze publikował w prasie literackiej i periodykach naukowych (Potop, Studia Norwidiana, Pamiętnik Literacki, Studia Polono-Slavica, Społeczeństwo Otwarte, Krytyka), a także w Gazecie Wyborczej oraz Programie I PR. Współautor monografii „Literatura rosyjska XX wieku” pod red. Andrzeja Drawicza; zajmował się też polskim romantyzmem i Norwidem, rosyjskimi teoriami i manifestami literackimi, strategiami literatury wobec „doświadczeń granicznych”; doktorat o twórczości Aleksandra Wata i Warłama Szałamowa pisał, ale nie napisał. W latach 1995 – 2007 pracował jako dziennikarz, m.in. kierował radomskimi redakcjami wszelkiego rodzaju: radiową, prasową i telewizyjną, uprawiał publicystykę kulturalną i społeczną. Od 2007 roku kierownik Muzeum Witolda Gombrowicza, oddziału Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza.
Muzeum Literatury
Ostatnie wpisy
Archiwa
Blogi Muzeum Literatury
Copyright © 2010-2020 Muzeum Literatury