Blogi Muzeum Literatury
Słowo kluczowe: blogowanie
Data dodania: 13 czerwca 2011

Mam twarz. Mam książki. Nie mam facebooka. Czy ja istnieję?

W maju i czerwcu we Wsoli wypowiedziano tyle słów i zdań, wspaniałych, mądrych, prawdziwie literackich, skrzących ironią, uwodzących wyobraźnią i melodią, tyle słów i zdań ważnych, że jedynym, co można było zrobić, to pomilczeć. Stąd przerwa w blogowaniu.

Ale gdy tak słuchałem, czasem rozmawiałem, dopytując raczej niż twierdząc cokolwiek (nie takim ja głupi), lągł się we mnie podstępny niepokój i jak soliter pochłaniać zaczął radość mą. Nic to, że milczałem w realu, nic to. Ale milczałem również w Internecie. A skoro ja milczałem, to byłem też przemilczany przez innych, przez tych, którzy na mojego bloga klikali, a tam nic, stary felieton, wręcz zmurszały jak na wymogi wirtualnego świata.

Oni nie czytali, bo ja nie pisałem. Nie czytali, to i nie klikali, czymże więc miała się żywić ona, moja miłość własna? Miłość własna, ta próżność wcale nie próżna, bo lęków pełna, i łechtań, złudzeń i nadziei. Znanych każdemu, kto słowo swoje decyduje się upublicznić. A kto raz się zdecyduje, biada mu, bo już nie będzie potrafił nawet przypomnieć sobie, jak mógł żyć bez bloga. A nawet jeśli sobie przypomni, to strach mu włosy na głowie zjeży z przerażenia.

Odkąd pan Bartłomiej Kwasek, młody mój (i nasz, muzealny) przewodnik po nowych mediach, których używam jak małpa albo pies pana Pawłowa, odkąd więc pan Bartłomiej pokazał mi, jak tekst i jego poczytność rozrastać się mogą w Sieci, ikonka „Lubię to!” nabrała dla mnie zaprawdę religijnego wymiaru. A teraz nikt w nią nie klika, bo ja milczę. Zgroza.

I wtedy trafiłem na tę informację. Znany aktor, reżyser, a ostatnio dyrektor prowincjonalnego teatru, popełnił samobójstwo. Był nieco tylko starszy ode mnie. Zostawił list, w którym uzasadnił odmowę dalszego uczestnictwa. Powody niby banalne, lecz za nimi wielkie zmęczenie i wielkie pragnienie nie-bycia. A pod informacją, w internetowym wydaniu poczytnej gazety, ikonka „Lubię to!” i stu czterdziestu siedmiu, którzy „to” polubili przez parę godzin istnienia informacji. Przez fragment życia zatrzymanego w trupim blasku monitora.

Ja wiem, że na fejsbuku „lubię” znaczy również „zaciekawiło mnie, zaintrygowało”. Ale wychowany w czasach przedinternetowych, w epoce Gutenberga, wciąż nałogowo przywiązuję wagę do słów i ich istotnych sensów. I to już raczej się nie zmieni. Jest zwyczajnie za późno.

Nie obejmie mnie więc wszechmoc Internetu, część jego łask zostanie mi poskąpiona. I znacznie częściej niż dla młodych bók wirtualnego świata będzie miał dla mnie face złośliwego trolla.

O autorze
Tomasz Tyczyński (ur. 1960), absolwent polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego; w latach 1989 – 1997 pracował w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. W latach 90. ubiegłego stulecia (jak to brzmi!) teksty o literaturze publikował w prasie literackiej i periodykach naukowych (Potop, Studia Norwidiana, Pamiętnik Literacki, Studia Polono-Slavica, Społeczeństwo Otwarte, Krytyka), a także w Gazecie Wyborczej oraz Programie I PR. Współautor monografii „Literatura rosyjska XX wieku” pod red. Andrzeja Drawicza; zajmował się też polskim romantyzmem i Norwidem, rosyjskimi teoriami i manifestami literackimi, strategiami literatury wobec „doświadczeń granicznych”; doktorat o twórczości Aleksandra Wata i Warłama Szałamowa pisał, ale nie napisał. W latach 1995 – 2007 pracował jako dziennikarz, m.in. kierował radomskimi redakcjami wszelkiego rodzaju: radiową, prasową i telewizyjną, uprawiał publicystykę kulturalną i społeczną. Od 2007 roku kierownik Muzeum Witolda Gombrowicza, oddziału Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza.
Muzeum Literatury
Ostatnie wpisy
Archiwa
Blogi Muzeum Literatury
Copyright © 2010-2020 Muzeum Literatury