Blogi Muzeum Literatury
Wszystko, co najważniejsze
Data dodania: 24 października 2011

Wszystko łączy się ze sobą poza czasem. To można wyczytać u Aleksandra Wata. Długo nie mogłem zabrać się za lekturę korespondencji jego żony i Czesława Miłosza. Bo w czytaniu cudzych listów, choćby zgodę na ich publikację dali autorzy czy ich spadkobiercy, jest coś staroświecko nieprzyzwoitego. Szczególnie, gdy listy te opowiadają o bólu i śmierci.

Sięgnąłem w końcu po nie sprowokowany rozmową z Ritą Gombrowicz podczas jej niedawnego pobytu we Wsoli. Poprosiłem panią Ritę o krótką wypowiedź dla naszego archiwum i projektowanego portalu. Czasu było mało, więc pytanie musiało być proste. Pytając jak pamięta Gombrowicza i jak by chciała, byśmy go pamiętali, nie bałem się banału, bo wiedziałem, że ustrzeże nas przed nim odpowiedź.

Co Rita Gombrowicz pamięta jako najważniejsze? Poczucie humoru i ironię Gombrowicza, taką codzienną, nie pozwalającą lenić się myślom i uczuciom. Zapamiętała też sceny ostatnie: pokonany już przez astmę i chore serce Gombrowicz, powalony, bezsilny, macha do niej słabą ręką z łóżka, w geście pozdrowienia? pożegnania? czułości? Poruszające: ten gest powtórzony przez panią Gombrowicz w muzealnym wnętrzu, pod wielkim zdjęciem przedwojennej Wsoli i przedwojennych Gombrowiczów, a potem prostota zamykającego wypowiedź wyznania, wypowiedziana po dwóch godzinach uczonych słów i zdań: kochałam go bardzo i kocham go coraz bardziej. Im dłużej go nie ma, tym bardziej. To wyznanie nie zabrzmiało jak skarga mającej żal do losu kobiety, lecz jak mocne słowa osoby, która najbliższego człowieka nie porzuciła także po jego śmierci.

Małżeństwo Watów to oczywiście inna historia, ale na koniec podobna. Byli ze sobą nieporównanie dłużej niż Rita i Witold, choć przecież Ola Watowa mogła przez pewien czuć się jak wdowa, gdy nie wiedziała, czy Aleksander żyje, czy nie umarł w zamarstynowskiej celi. A potem to ona była bohaterką odysei, gdy wracała do męża przez naprawdę nieludzką ziemię, z synem, którego dla nich ocaliła. Opisała potem tę odyseję w książce, którą nazwała „Wszystko, co najważniejsze”. Książka została nawet zekranizowana, ale film był porażką, bo reżyser nie ustrzegł się sentymentalizmu. Wstrząsający banał życia trudno przekłada się na język sztuki.

Zbiór korespondencji Oli Watowej i Czesława Miłosza, prowadzonej po śmierci Aleksandra, nosi tytuł „Listy o tym, co najważniejsze”. Wat odchodził w poczuciu winy, rezygnował z życia, przemienionego w piekło przez nieustanny i nieuleczalny ból, nie przestając myśleć o żonie. Zostawił list, kartkę „zatytułowaną” NIE RATOWAĆ, prośbę o przebaczenie i błagalny nakaz do żony: „Myśl, że skończyła się moja męczarnia, nawet Ty nie znałaś jej głębi całej. Kochana, żyj”.

Podobieństwa i niepodobieństwa. Rita Gombrowicz przeżyła z Gombrowiczem zaledwie ułamek czasu, który dany był Watom. Obie wdowy jednak stały się strażniczkami słów swoich mężów. Wiernymi i stanowczymi, choć są i tacy, którzy twierdzą, że zbyt rygorystycznymi i władczymi. Zapłakana słodycz jest jednak cechą wdów z latynoskich i hollywoodzkich filmideł, życie – także życie literackie – stawia inne warunki. Gdy czyta się listy Oli Watowej, gdy słucha się Rity Gombrowicz, staje się jasne, że łączy je coś jeszcze: pamięć bólu ich najbliższych. Bólu, który był może najważniejszym tematem ubiegłego wieku, ich wieku.

Drugiego września 1967, kilka tygodni po śmierci Aleksandra Wata, Czesław Miłosz napisał w liście do Oli Watowej: „… towarzyszy mi refleksja o naszej znikomości i bezbronności. Miałem sporo rozmów z Gombrowiczem w Vence i o porządku jego myślenia świadczy to, że ból jest dla niego głównym zagadnieniem i kontrolerem wszelkiej filozofii, ból fizyczny, a mnie się też wydaje, że to słuszna hierarchia, że wszystko inne mniej ważne.” Trzy dni później Ola Watowa odpisywała Miłoszowi, relacjonując zmagania z zapiskami męża i własną rozpaczą: „Rozpaczliwie staram się to odczytać i wszystko, wszystko, najbardziej oderwane tematy, wydają się uderzać przeciwko mnie, bo zawsze jest w nich jego cierpienie i samotność w cierpieniu.”

Ta nieuchronność samotności to też jedno z odkryć tamtego wieku. Poza tym wszystko łączy się ze sobą poza czasem. Wszystko, co najważniejsze. I trwa w pamięci.


Dodaj komentarz:

Copyright © 2010-2011 Muzeum Literatury