Blogi Muzeum Literatury
Autor! Autor!
Data dodania: 4 grudnia 2013

Zbrodnia niedokonana, premiera odwołana. Premiera „Nie-Boskiej…”, odwołana przez dyrektora, w trosce o powierzone mu mienie i ludzi. A wszystko przez to, że w krakowskim Starym Teatrze uciśniona wolność artystyczna starła się ze zranionymi wartościami, narodowymi jak scena, którą część publiczności oprotestowała, głośno i na gwizdek, w stylu patriotów z kibolskich trybun. Z czego oczywiście zrobiła się afera polityczna, jak to u nas. Wszak wszystko jest polityczne, twierdzą mędrcy dziś modni.

W ideologizowaniu i upartyjnianiu wszystkiego prześcigniemy niedługo PRL, więc tylko dwie niepolityczne uwagi na marginesie awantury o udawany (i przerwany) stosunek na narodowej scenie w królewskim grodzie. Po pierwsze, tym, którzy wygoloną po sarmacku głowę dyrektora Klaty  chcieliby przyozdobić jeszcze aureolą męczeństwa, nie od rzeczy będzie przypomnieć oczywistą oczywistość: narażający się ochoczo na ataki ciemnogrodzian artyści dobrze wiedzą, iż w świecie wyznającym religię marketingu to skandal, a nie dzieło, daje prawdziwy rozgłos, rozpoznawalność i oglądalność. Stąd adoracja prowokacji.

Po drugie, zanim „w trosce o bezpieczeństwo aktorów i całego teatru” przerwano próby do sztuki Krasińskiego/ Frljicia, z grania w niej zrezygnowało siedmioro aktorów. W mediach wybiła się oczywiście nade wszystko informacja, że nie chcieli oni śpiewać Mazurka Dąbrowskiego na melodię Deutschland, Deutschland, uber alles. Był jednak i inny, ważniejszy, powód rezygnacji: ktoś z tych zrezygnowanych stwierdził, że nie chce grać w przedstawieniu, które nie ma już nic wspólnego z tekstem Krasińskiego. Takie gesty w obronie autora są we współczesnym polskim teatrze nieczęste.

Oczywiście, realizacja sceniczna dramatu zawsze zależała nie tylko od dramatopisarza, ale i od innych twórców spektaklu – w tym sensie był dramat dziełem otwartym. Dziś jednak to już nie  dzieło otwarte, lecz rozdarte, na nie przypominające w niczym oryginału strzępki. Nazwisko autora – im bardziej znane, tym lepiej – służy często jedynie jako proteza, podtrzymująca chrome wizje reżysera-demiurga. Dla klasyków teatralna sekcja zwłok okazuje się niemal jedyną szansą przeżycia w repertuarze, zaś autorzy jeszcze żyjący mają coraz mniej do gadania.

Niewielu z nich może przecież pozwolić sobie na wielkopańskie wybrzydzanie w stylu Gombrowicza, który praw do premierowego wystawienia „Ślubu” odmówił i kieleckiemu teatrowi Byrskich, bo za prowincjonalny, i Kantorowi, bo zbyt awangardowy. W końcu zresztą i Gombrowicz się złamał, gdy nieznany wówczas awangardzista Jorge Lavelli dał „Ślubowi” szansę mariażu z paryską sceną.

Dyrektor Klata pewnie się nie złamie, bo i nie będzie łamany. Ma bezwarunkowe poparcie szefa, czyli ministra kultury. Swoją drogą, ciekawych czasów dożyliśmy: oto artystyczni buntownicy i bluźniercy za sztukę oraz milijony cierpią na państwowych posadach.

Słowa kluczowe: , , ,

Komentarze
  • montch 4 grudnia 2013

    Zgadzam się, coraz częściej widuje w teatrze sztuki(pseudo sztuki) które są marne, nie mają przekazu a słownictwo wulgarne. Taka szkoda, już pisałam do byłego dyrektora teatru w Bielsku Białej ( P.Talarczyka) aby wystawił cokolwiek Brechta, na marne. Czasami mam wrażenie,tzn.jestem pewna, że pewne osoby nie powinny znajdować się swoich stanowiskach pracy. Po za tym chciałabym przeczytać artykuł ( jak u Gombrowicza) pod prąd, a nie o tym co media trąbią na prawo i lewo.
    Szacunek.
    Monika

  • TT 4 grudnia 2013

    Trąbią, zagłuszając to, co najważniejsze, więc czasem trzeba nabazgrać co nieco również na marginesach głośnych wydarzeń.
    Dziękuję za krytyczną lekturę.
    Pozdrawiam,
    TT

  • Dodaj komentarz:

    Copyright © 2010-2013 Muzeum Literatury