Blogi Muzeum Literatury
Wieszanie twarzy
Data dodania: 13 września 2011

Wiszą. Na parkietach i na mostach, na ścianach blokowisk, drzewach, płotach i opłotkach, oknach autobusów, słupach i latarniach. Weź mnie, jestem najlepszy, najatrakcyjniejszy – krzyczą niemo twarze kandydatów na wybrańców. Kolejna odsłona marketingowej demokracji, w której o wyborze gatunku kiełbasy i wyborze politycznym decydują te same sztuczki i złudzenia.

Kolejna kampania wrześniowa rozgrzewa graczy i ich polityczną publikę do czerwoności. Ale i w nas, zwykłych przechodniach, budzi emocje, choćbyśmy ich unikali. Tak ma być, na tym polega marketing. Sztuka ściemy. Język kampanii nie jest językiem debaty, nadaje się co najwyżej do debatowania o braku debaty. To, co debatami nazywają telewizyjni dziennikarze, to bijatyka na ringu, sędziowana przez zegarmistrzów. Pański czas się już skończył – krzyczą do przekrzykującego swojego przeciwnika polityka, który ma nadzieję, że jego czas dopiero się zaczyna. Widzowie słuchają, ale nie słyszą, bo i nie mają czego słyszeć. Wyłączają telewizor i wyłączają się z wyborów. Pozostali – widzący, a nie słyszący – głosują na tych, co krawat mają ślicznie zapięty. Koniec widowiska.

Jest jeszcze jedno wyjście: wyłączyć fonię, skupić się na obrazie, na twarzach, na minach i grymasach, uciekających lub łaszących się do kamery spojrzeniach, uśmiechach i zaciskaniu ust. Bo to „prywatna estetyka powołuje do życia postawę etyczną i rozumienie historii”. Taka kolejność rzeczy – twierdził Josif Brodski – czyni nas wolnymi i daje nam wybór. Gdy zaczyna się pora politycznych burz, wracam do esejów Brodskiego, by przypomnieć sobie właściwą miarę dystansu. W przestrzeni publicznej zaczął się wysyp twarzy klejonych na płótnie, tekturze i paździerzu, więc sięgnąłem po „Sprawić przyjemność cieniowi”, hołd poety dla poety i poezji, ale nie tylko.

Esej o Wystanie Audenie to także tekst o czytaniu twarzy. „Nie trzeba być Cyganem albo Lombroso, aby wierzyć w odpowiedniość pomiędzy zewnętrznym wyglądem jednostki a jej postępkami: ostatecznie na tym właśnie opiera się nasze poczucie piękna” – pisze Brodski o zależnościach estetyki i etyki. Wspomina, jak wyobrażał sobie twarz Audena i jak w tej twarzy rysują się zdania jego wierszy, a potem spędzał godziny nad wyszperanym gdzieś w końcu maleńkim portretem fotograficznym. „Ogromnie lubiłem proces wysnuwania domysłów z owej fotografii o rozmiarach znaczka pocztowego. Zawsze szuka się po omacku jakiejś twarzy, zawsze się pragnie, aby ideał oblókł się w ciało…”. Wie o tym nie tylko poeta, spece od politycznego marketingu również.

Nie jestem oczywiście aż tak naiwny, by namawiać kogokolwiek do poetyckiego szukania znaczeń w retuszowanych komputerowo podobiznach porozwieszanych dokoła. Ani tym bardziej do czytania wierszy przed pójściem do urn. Przecież „społeczeństwo nie ma wobec poety żadnych zobowiązań. Będąc większością na mocy definicji, widzi przed sobą inne możliwości niż czytanie wierszy, choćby najlepiej napisanych. Ale nieczytanie wierszy sprawia, że społeczeństwo osuwa się na taki poziom wysłowienia, na którym staje się łatwym łupem demagoga lub tyrana”. Dlatego właśnie proponuję, by na chwilę wyłączyć fonię, zatrzymać stopklatkę, przystanąć przed latarnią i przyjrzeć się twarzom kandydatów na wybrańców. Z Brodskim w pamięci, by „nie pomylić demagoga z półbogiem”.

Pewnie nie sprawiam przyjemności cieniowi, wpychając go w kontekst mizernej kampanii politycznej. Nie miał złudzeń co do historii czy polityki, choć nie był też klerkiem. Nie wierzył, że estetyka kiedykolwiek będzie decydować o wyborach społecznych, a społeczeństwo zasłucha się w głos starego poety. Ale znał też cenę społecznej głuchoty. Ostrzegał: „…społeczeństwo będzie słuchać, co mówi polityk w podobnym czy nawet starszym wieku – ale nie, co mówi poeta. Kryje się za tym szereg przyczyn, od antropologicznych do lizusowskich. Lecz wniosek jest prosty i nieunikniony: społeczeństwo nie ma prawa się skarżyć, jeśli polityk je wykończy”.


Dodaj komentarz:

Copyright © 2010-2011 Muzeum Literatury