Zawstydzony naród od wtorku zadaje sobie pytanie, dlaczego nikt nawet nie próbował usunąć kałuż z murawy narodowego stadionu, co miast chwałą stał się narodową klęską*. Krew zasromany naród zalewa, gdy od kolejnych niedorzeczników słyszy, że „przecież nic się w tych warunkach zrobić nie dało”. A ja się nie denerwuję. Czytałem Gombrowicza.
Opowiadał on we „Wspomnieniach polskich” co następuje:
„W owym czasie miałem z bratem moim starszym następujący dialog, na wsi, w Małoszycach.
– Dobrze byłoby zrobić jaki chodnik, żeby nie topić się w błocie idąc na gumno albo do stajni.
– Zawracanie głowy!
– Dlaczego?
– A bo błoto jest błoto! Zrobię chodnik, to za trzy dni rozwalą. A błota nie rozwalisz. Błoto jest błoto!
– Błoto jest błoto tylko u nas! Gdzie indziej nie! Dają sobie z nim radę. Tylko u nas błoto to takie błoto że już z tego błota…
– Głupiś! (…) U nas są inne warunki.”
Wieszcz jaki ten Gombrowicz, czy co? Zamiast oglądać mecze, czytajcie wieszczów. Będziecie zdrowsi.
__________
*Dla niewtajemniczonych: 16 października odwołano mecz Polska –Anglia w piłkę nożną, bo nikomu nie przyszło do głowy, by skoro leje deszcz, zamknąć dach nad nowoczesnym stadionem. Nikt też nawet nie próbował usunąć wody z boiska, organizatorzy czekali na zmiłowanie Boże.
Nie wiem jak Państwo, ale ja zaczynam wierzyć w to błoto polskie, narodowe.