Blogi Muzeum Literatury
Wolne żarty
Data dodania: 23 czerwca 2014

Stylista z mości Sienkiewicza jak z koziej dupy trąba. Od sławnego przodka przejął jeno zamiłowanie do krotochwili i gadulstwo nieposkromione, aż go redaktorzy na odcinki podzielić musieli i trylogia z tego wyszła, chyba że to jeszcze nie koniec. Zresztą, może to redaktorzy dzielili, a może kto inszy.

Dowiedzieć się tego mamy, jak tylko minister Sienkiewicz niczym Kmicic winy odkupi, podsłuchiwaczy – tuhajbejowych synów łapiąc i premierowi na palu ich przynosząc. Na palu metaforycznym oczywiście, bośmy są przecież cywilizowani aż strach.  Naprawdę strach. Czy jednak realny jest lęk o państwo, które istnieje tylko teoretycznie, więc którego tak naprawdę nie ma?

Zostawiając na boku knajpianą fenomenologię (ośmiorniczka czy udziec z mlecznej jagnięciny, panie ministrze?), zauważyć trzeba, że oto po raz kolejny w dziejach Rzeczypospolitej jej wierne syny cierpią z powodu książek zbójeckich. Bo Bartłomiej Sienkiewicz to człowiek naprawdę oczytany, jak mieliśmy okazję przekonać się podczas spotkania we Wsoli. Jest też (był?) dobrym analitykiem, potrafiącym wyczytaną wiedzę zastosować do analizy sytuacji praktycznych, a także kreowania politycznych scenariuszy. Ma dobre pióro, był uznanym publicystą. Więc po cholerę tam polazł? Nie, nie do Sowy: tam, czyli do polityki. Z podsłuchań wynika, że winny jest testosteron i harcerskie zamiłowanie do podchodów. Powaga podejrzanie chętnie odziewa się w krótkie majtki.

Nie jestem z tych, co to belki we własnym oku nie widzą, nie trzęsę się więc z oburzenia na vaginalno-falliczną stylistykę dialogów podsłuchanych w knajpie u Sowy, raczej nie przez przyjaciół. Żal jedynie, że ludzie tak wykształceni nie przeklinają z większą fantazją. Wiem też, że kuchnia polityczna nie wygląda jak po interwencji Magdy Gessler i nie dziwię się, gdy ktoś mówi, że od polityki trzyma się z daleka, bo pachnie ona jak jaja po chińsku przyrządzone w prowincji Zhejiang. Ale Sienkiewiczowska fraza o państwie istniejącym tylko w teorii mnie dotknęła. Pomyślałem, że minister, który między jednym a drugim sznapsem rzuca taki bon mot o kraju, którym rządzi, powinien wrócić do czytania książek.

Choć może niech już lepiej nie czyta? Wszak karierę polityczną zaprzepaścił także przez tę cholerną erudycję i potrzebę błyszczenia, którą odczuwa niejeden intelektualista. Mówiąc o państwie istniejącym tylko teoretycznie, Sienkiewicz nie tokował towarzysko między wódką a zakąską, lecz naprawdę użył skrótu myślowego. W końcu spełnia podstawowe kryterium ich używania – jest człowiekiem myślącym.

Otóż pod koniec 2012 roku w „Przeglądzie Politycznym” (o czym pewnie nie przypadkiem przypomniał teraz na fb jeden z obrońców ministra) Bartłomiej Sienkiewicz  opublikował szkic na temat książki „Fantomowe ciało króla”, przez chwilę głośnej w środowisku historyków i politologów. Szkic Sienkiewicz zatytułował „Państwo na niby”, nawiązując do kontrowersyjnej tezy recenzowanej rozprawy: że od śmierci ostatniego Jagiellona Polska istniała jedynie jako fantom, ideologiczna fikcja. W jednym z największych państw chrześcijańskiej Europy wyparowała bowiem wtedy realna władza, na tronie obsadzano żałosne figury, wybierane podczas plemiennych wieców na polach Mokotowskich, często przy pomocy pieniędzy z ościennych państw.

„Polska jako państwo po prostu nie istniała, była fikcją ubraną w kostium symboliczny” – streszczał śmiałą diagnozę Sienkiewicz. „Abdykacja realnej władzy otwiera pole do powstania władzy gdzie indziej – już niekontrolowanej, bez praw ją ograniczających i bez hamulców odpowiedzialności za całość. Samokolonizacja zarówno w stosunkach wewnętrznych (pańszczyzna), jak i zewnętrznych (polski handel zbożem) i załamanie cywilizacyjne – wszystko to składa się na obraz kraju, który zrezygnował z innej niż prywatna polityczności. Kiedy dokonywał się ostateczny rozbiór Polski na jej terytorium nie było ani jednego publicznego stałego mostu. Żeby budować kamienne mosty trzeba działać wspólnie, nie wedle prywatnej polityczności.” A to aktualnych skojarzeń nie koniec.

„ (…) nie zauważamy, że żyjemy na co dzień w kolejnym fantomie. Wystarczyło by polityk sprawujący przez ostatnie pięć lat władzę zachwiał się w swoim autorytecie politycznym, a wydaje się, że wszystko zaczyna wracać do normy: państwo przestaje istnieć, zaczyna rozkładać się w przyspieszonym tempie, skoro jedyna siła je scalająca była władzą jednego człowieka, a nie reguł i procedur, rozsądku i dobrego zwyczaju. Zimna wojna domowa jaką toczymy od siedmiu lat jest jak pełzająca konfederacja – udając politykę, de facto jest jej zaprzeczeniem. Paraliżuje państwo i zdolność do jego korekty, do jednej słabości dodaje kolejne.” – przestrzegał, jeszcze nie minister, przed kilkunastoma miesiącami. Wnikliwie, diabelnie wnikliwie.

Więc co teraz? Co dzisiaj? Jutro? Co stanie się, gdy środki znieczulające przestaną działać i w końcu poczujemy bóle fantomowe? Gdy wytrzeźwiejemy po pijarze? Najłatwiej oczywiście żartować, ale jak tu nie żartować, skoro kpi sobie z nas historia, nie przepuszczając nawet najdrobniejszej okazji: autor recenzowanej przez ministra Sienkiewicza książki nazywa się Sowa. Jan Sowa, nie kucharz.

***

W dniu opublikowania podsłuchanych rozmów szefa MSW i prezesa NBP Rosjanie zakręcili Ukraińcom kurek z gazem i kontynuowali przerzucanie dywizji pskowskiej na ich granicę. Za paręnaście godzin wybuchnąć miała rura z wielkoruskim paliwem dla Europy Zachodniej. Polska prasa odkryła, że Niemcy zupełnie otwarcie lobbują za kolejnym korytarzem gazowym, omijającym już nie tylko Polskę, ale i Ukrainę. Giełda poleciała w dół, osłabił się złoty.

W drodze z pracy dziesięć kilometrów ze Wsoli do Radomia pokonywaliśmy przez trzy kwadranse, bo kilku zmęczonych słońcem robotników wylewało z kubełków gorący asfalt w dziury kaleczące trasę szybkiego ruchu. Ruszali się jak muchy w smole, jak na zwolnionym filmie. Bezwiednie zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno są realni.

Następne dni nie wyjaśniły niczego. Było jeszcze ciemniej. – Strach się bać – mawia znajomy pijaczek, biesiadujący z tyłu pobliskiego sklepu. Swoją sentencję wzbogaca zwykle kilkoma wyrazami, których na blogu publikowanym przez szacowne Muzeum Literatury przytoczyć nie mogę.


Dodaj komentarz:

Copyright © 2010-2014 Muzeum Literatury